"CODZIENNIE UPADAM...
CODZIENNIE SIĘ WAHAM...
CODZIENNIE PODPIERAM...
ALE DŹWIGAM CAŁY MÓJ ŚWIAT I DŹWIGAĆ BĘDĘ"


Wczoraj jest historią – Jutro jest tajemnicą – Dziś jest darem

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...

poniedziałek, 30 sierpnia 2010

*** Do paryskiej kawiarenki na croissanta i kawę... ***

...chętnie bym wpadła. 
Potem spacer po Chans Elise i już mogę wrócić do rzeczywistości.
Pomarzyć zawsze można. 
Ja swoje marzenia dzielę na realne i nierealne...a Paryż należy do tych realnych.
Przecież to nie jest jakiś wielki wydatek taki romantyczny weekend w Paryżu.
Jak na razie ciągle to odwlekam, ale myślę, że moje skromne marzenie kiedyś się ziści :)
W liceum uczyłam się francuskiego i już wtedy miałam ochotę zagościć w stolicy Francji. 
No cóż jakoś tam nie dojechałam :(
Dziś w głowie pozostało tylko kilka zwrotów, słów,  zdań  z mojego ulubionego języka.


Dwa lata temu gościłam w swoim domu,  na wymianie międzyszkolnej, dwóch 10 letnich Francuzów.
Byli u Nas tydzień i było milutko słyszeć jak rozmawiają między sobą.
Ci chłopcy znali również niemiecki i angielski - więc zawsze byliśmy w stanie dogadać się, w którymś z języków.


A marzenie o Paryżu odrodziło się w weekend, bo własnie udało mi się ukończyć moje 
"PARYSKIE KAWIARENKI"
Powiesiłam je nad szafeczką, która jest zabejcowana w tym samym kolorze.

Brakowało mi czegoś na tym wąskim pasie ściany...teraz jest lepiej :)

Mówiąc o języku francuskim, muszę wspomnieć,  iż uwielbiam  również piosenki w tym języku, i stare i nowe przeboje.
Mogę godzinami słuchać spokojnych piosenek NATASHY ST'PIER, ALIZEE lub MILEN FARMER.
Dziś mowa o paryskich kawiarenkach,  więc posłucham tego co przybliża nastrój tam panujący.

Jeżeli masz ochotę,  wypij kawę, zjedz rogalika i wsłuchaj się w EDITH PIAF...POZDRAWIAM





piątek, 27 sierpnia 2010

*** Smutno... ***

...mi,  smutno bo pada deszcz.
Pogoda się zmieniła,  jeszcze wczoraj było przyjemnie i ciepło... a dziś już tylko niebo płacze i to rzęsiście.
Poczułam zbliżającą się jesień,  która  choć piękna jest na zdjęciach, obrazach, ale nie w szarej, codziennej rzeczywistości.
Mamy co prawda jeszcze  sierpień,  ale...
Sierpień ma to do siebie ,
że słonko już niżej na niebie,
że prawie skończono żniwa,
że ciutek dnia, co dnia ubywa.
I trawa już nie tak zielona,
bo zieleń jest słońcem zmęczona...

Rozdzwoniły się polne dzwonki
na skraju lasu i łąki.
Rozdzwoniły się nie bez racji,
bo dzwonią na koniec wakacji.
Do wtóru stuk - puka im dzięcioł.
Echo po lesie się niesie
i opowiada dzieciom:
- Hop, hooop! Już zbliża się jesień... 
Jacek Chruślewicz
To tego wszystkiego trochę cierpię...bo byłam wczoraj na zabiegu u chirurga...zdjął mi paznokieć z dużego palca u nogi. To kontuzja z Chorwacji...odbiłam go, schodząc z góry Sv.Ilija.
Myślałam, że wszystko się zagoi, ale cóż trzeba było usunąć paznokieć. :(((
Mam założony opatrunek i w żaden sposób noga nie wchodzi mi w but...pozostały klapki a tu zimno :(((


Wobec powyższego dzisiejszy dzień przeznaczam na  dłubanie decu a jest co robić. :))


Pozdrawiam Was pogodnie, życzę miłego weekendu,  pełnego sierpniowego słońca - korzystajcie jeszcze z kończących się wakacji.!!!

środa, 25 sierpnia 2010

*** O spóźnionej kasetce ***

Spóźnionej i to bardzo...
Jakiś czas temu a był to gdzieś początek tego roku,  mama dała mi kasetkę. 
Nazwałam ją kasetką a w gruncie rzeczy to nie wiem,  co to jest.
Ciężka, ze stali chirurgicznej, przypominała stary, duży  sterylizator.
Należało ubrać  "dziewczynkę" w  decu, aby mogła być pożyteczną ozdobą  a nie przypominać salę operacyjną.
Nie miałam na nią pomysłu... przestała aż do maja. :(
W maju znalazłam odpowiedni motyw serwetkowy i "bodziec" czyli Dzień Matki.
Jednak coś mi ciągle przeszkadzało w jej wizerunku.  Zerwałam część serwetki i poszukałam drugie, innej. 
Święto minęło a mama nie dostała kasetki.
Ciągle przy niej dłubałam, ale nie mogłam skończyć. Jakaś fatalna :( i pechowa.
W  czerwcu znów była okazja, aby  sprawić mamie prezent...dlatego znowu mobilizacja...i znowu nic...kolejne szlify, przeróbki.
26.07  - to mamci  imieniny...nie, no teraz już jej dam...-skończyłam wreszcie i schowałam, aby nie znalazła jej wcześniej.
I co?... 21.07.  wyjechałam na urlop i zapomniałam o kasetce, tak byłam przejęta wyjazdem.
Wróciłam,  to rodzice byli na urlopie.
Aż w poniedziałek doszło do spotkania na taty urodzinach. 
Spóźnioną kasetkę przekazałam do rąk mamy i choć bardzo jej się podobała,  to ja nie specjalnie polubiłam ten przedmiot.


A oto pechowa, spóźniona kasetka...



Jeszcze kilka dni wakacji,  więc życzę wszystkim  miłego odpoczynku...
Pozdrawiam cieplutko




poniedziałek, 23 sierpnia 2010

*** Złośliwość losu czy męża ??? ***

Tak się właśnie zastanawiam. Dopiero co wróciliśmy z urlopu, wypoczęci, oczarowani, zrelaksowani  a tu mój kochany K. oznajmia mi: -Wiesz, wydaje mi się, iż należy zrobić mały remont w firmie.
Pytam: - Jaki remont?
On: - Myślę, iż należy odmalować wszystkie pomieszczenia, są już brudne.
Ja: - I...
On:  - To ty jesteś nadwornym malarzem i świetnie sobie z tym radzisz.
Zrobiłam skrzywioną minę , ale cóż miałam rzec, przystałam na propozycję, bo wiem. że trzeba dbać o coś "co nas karmi".
Tak więc pojechaliśmy w zeszły poniedziałek do LEROY MERLIN, kupiliśmy farby, wałki, taśmy, rynienki i do roboty :(
Cały tydzień malowałam, sprzątałam i odświeżałam firmę. Faktem jest,  iż lubię malować, ale żeby od razu po cudownie, bajecznym urlopie. 
Cała moja bateria została chyba rozładowana w ciągu minionego tygodnia.
Prace  prawie zakończone, pozostało zakupić kilka rzeczy np. nowe firanki, obrazki, kwiaty itp...ale to już przyjemność.


Teraz powinnam powiedzieć: -Kochanie trzeba pojechać na urlop, bo jestem zmęczona !!!


I tak nic z tego,  bo za chwilę znów ogarnie mnie tok szkoły, nauki i pilnowania mojego leniwego Miśka.
W duchu liczę na nagrodę - niespodziankę za te malarskie prace. Poczekamy - zobaczymy :)


Dziś w końcu dorwałam się do kompa, bo strasznie nie lubię wypadać z tematów Waszych blogów a znów mnie to spotkało :(
Ponadto mój KOCHANY TATA miał wczoraj urodziny a ja nie dałam mu niespodzianki na blogu...zmęczenie i brak czasu.
Dziś jest lepiej,  bo jestem na razie sama w domu i mam klawiaturę tylko dla siebie.


Tatuś, wiesz,  że Cię Kocham -  tak mocno jak wtedy...
 i życzę Ci WSZYSTKIEGO CO TYLKO SOBIE ZAMARZYSZ ...

czwartek, 12 sierpnia 2010

*** I wciąż ją kocham...***



...- to moja urlopowa lektura.
Przed wyjazdem na wczasy,  moja córcia i  Bastek kupili mi kolejną książkę,  mojego ulubionego pisarza Nicholasa Sparksa. 
Niedawno ukazała się ekranizacja tej powieści, ale ja świadomie ominęłam kino, bo wpierw chciałam zapoznać się osobiście z lekturą. Wiadomo książka rzecz milsza...porusza wyobraźnię :)
I całe szczęście, że w tej kolejności potraktowałam Sparkasa.
Książka cudna, łzy na końcu ciekną i choć kończy się inaczej niż bym chciała, to warto było z bohaterami przeżyć wielką miłość.
Po moim powrocie miałam kolejną niespodziankę - w domu "czekał" film, który wczoraj obejrzałam.
WIELKIE ROZCZAROWANIE... Zawiodłam się...treść zmieniona, przestawione fakty,  nie czuć tej WIELKIEJ MIŁOŚCI a co najgorsze , to film ma inne zakończenie. 
Gdybym,  najpierw obejrzała film, nie sięgnęłabym po książkę :)
I choć w filmie obsadzili: Amanda Seyfried znaną z filmu Mamma Mia i Channing Tatum znanego z filmu Step Up,  to powiało w nim nudą :(
A mnie -  wielbicielce melodramatów i wyciskaczy łez -  zabrakło tego czegoś.


Teraz czas na kolejną propozycję Sparksa zatytułowaną - Ostatnia piosenka
bo niebawem ekranizacja i tej powieści ( w roli głównej Miley Cyrus, która zdobyła sławę jako Hannah Montana).


Pozdrawiam i życzę miłego dnia.

wtorek, 10 sierpnia 2010

*** Już jestem ... ***

...- szczęśliwie i cało powróciliśmy do kraju.
Cóż mogę dziś powiedzieć - TO BYŁY NAJCUDOWNIEJSZE WAKACJE MOJEGO ŻYCIA !!!

Południowa Dalmacja jest przepiękna. Cudowne widoki, niesamowite przeżycia, piękne zabytki, różnorodne smaki, muzyka, kryształowo czysty Adriatyk, choć bardzo słony, codzienne koncerty cykad,  masa zjedzonych owoców,
podwodne szaleństwa, nurkowanie, zachwycające wycieczki i cała masa wrażeń,  których nie da się opowiedzieć i które na zawsze zostaną w pamięci.
Dziś pozostał tylko żal,  smutek i tęsknota za Dalmacją i naszym Orebicem.

Z 900 zdjęć wybrałam kilka...chcąc pokazać kroplę tego co przeżyłam i widziałam :)
Droga do...Chorwacja ma cudowne autostrady i tunele np. Tunel Mala Kapela ma ponad 5 km długości

W drodze powitał nas chorwacki wschód  słońca...

Część naszej wakacyjnej gromady...a po prawo budynek, w którym mieliśmy wynajęte apartamenty

Widoki z tarasu...codzienne śniadania smakowały od razu inaczej :)

Nasza droga 80 m wiodąca na plażę....kilka kroków i Adriatyk


A w morzu szaleństwa...mój Misiek nie wychodził z wody:)

Mój K. uwielbia pływać...i nurkować

Ja też od wody nie stronię :)

Piękne, zabytkowe domy w Orebicu...

Zachwycające widoki...

Szafirowe morze...

Widoki z pobliskiego szczytu...



Widok na Korcule - wyspę,  na której urodził się i mieszkał, choć krótko Marco Polo...

Wycieczka do Dubrownika...

Dubrownik...

Gęsto utkane  wąskie uliczki w Dubrowniku...

Wieczorny spacer...

Jaszczurki lubią skałki i słońce...

Jeden z wielu wyłowionych krabików...(za chwilę odzyskały wolność)

Przyuważone w górach kozice...

Mewy...

Jeżowiec, z którym miał okazję zetknąć się mój K.
Godzina męczarni na plaży, żeby wyjąć kolec ze stopy...
Wszyscy cały czas nosiliśmy buty w wodzie, ale mój K. za wcześnie zdjął płetwy :(

Wyjazd...czarne chmury na Dalmacją, chyba ze smutku...

Na koniec dodam, iż wracamy tam za rok...i wezmę ze sobą Shanti,  bo ta rozłąka,  była straszna dla Nas obydwu. 
A teraz wracam do codziennych obowiązków, ...prania cała łazienka... a i decu kusi :)